Rozdział 7.


Czytasz, komentujesz.
(jest opcja pisania anonimowego komentarza)

"-Masz klucze, a ja wejdę na chwilę do ogrodu.-podał mi pęk kluczy i pokazał na jeden pomalowany zielonym spray'em. Zaczęłam otwierać, w domu panowała wielka cisza.
-Michalina!-krzyczałam na cały dom, lecz nie usłyszałam odpowiedzi.-Halo!-dalej nic nie słyszałam, a przecież rozmawiał z nią Janek jak byliśmy w Galerii Sztuki.
    Zaczęłam chodzić po całym domu, a trochę mi to zajęło, bo był naprawdę wielki. Zostało mi już tylko pierwsze piętro gdzie była tylko sypialnia i dwie łazienki. Zaczęłam od łazienek, ale w nich nic nie było. Weszłam do sypialni.
-Janeek!-zaczęłam krzyczeć w niebo głosy."

Perspektywa Janka.

    Usłyszałem jak Klaudia zaczyna mnie wołać, krzyczała i płakała jednocześnie. Wbiegłem do domu i ruszyłem w stronę schodów. Na zakrętach miałem lekki problem z wytrzymaniem na podłodze, ale udało mi się nie wywalić. Wspinałem się po schodach by wejść jak najszybciej i ujrzałem Klaudię, siedzącą w progu drzwi, płaczącą. Wyglądała jakby się zacięła, gdyby nie płacz nie byłbym pewien czy jeszcze żyje. Wolno zmierzałem w stronę sypialni, lecz całym moim sercem nie chciałbym zobaczyć tego co zobaczyłem.
-Michalina!-ile sił w mych nogach zacząłem biec w stronę łóżka. Moje słońce leżało pobite na łóżku, w ogóle się nie ruszała. Klaudia pobiegła do łazienki po apteczkę i przy okazji wzięła ręczniki i pudełko po lodach z wodą.
    Zacząłem najpierw lekko oczyszczać jej rany wodą, potem wodą utlenioną. Żyła, słyszałem jej lekki jęk, podczas odkażania ran. Na razie nie obchodziło mnie jak to się stało, ważne było by zdezynfekować jej rany.
-Janek, trzeba z nią jechać do szpitala.-mówiła co jakiś czas Klaudia jednocześnie szlochając. Nie mam siebie za jakiegoś dobrego lekarza, ale wolałem by Michalina była ze mną, nie z nimi.-Słyszysz kurna?!-po tych słowach otrząsnąłem się. Wziąłem słońce na ręce i ruszyłem w stronę dworu. Klaudia dzwoniła po taxówkę, bo nie mieliśmy ochoty czekać z nią na autobus. Czekaliśmy na przystanku jakieś trzy minuty, a potem od razu ruszyliśmy na Parkitkę.
    Nie wpuścili nas do sali, musieliśmy siedzieć i czekać na korytarzu. Dziwne, ale to ten sam korytarz i ta sama sala, w której leżał Szymon. Klaudia znowu zaczyna płakać, tak jak wtedy. Nie chciałem na to patrzeć, bo nie lubię jak kobiety, a zwłaszcza takie fajne jak ona płaczą.
-Klaudyś, nie płacz. Wszystko będzie dobrze, jak Michasia wróci do zdrowia to jakoś dowiemy się kto to był. Spokojnie.-usiadłem obok niej na podłodze i ją po przyjacielsku objąłem. Była rozgrzana.

Perspektywa Klaudii.

    Janek mnie przytulił, a bardzo tego teraz potrzebowałam. Był ciepły, czuły i taki męski przy tym. Siedzieliśmy w ciszy, aż pokazała mi się pewna chwila przed oczami. Widziałam Anię jak jechaliśmy do domu Janka. Nasza rozmowa, tak jakby w przyspieszonym tempie, a potem w zwolnionym ten dziwny i przerażający śmiech. "...wy się lepiej nią zajmijcie." Powoli zaczęłam łączyć fakty.
-To ona... Trzeba to zgłosić, to kompletna wariatka!-zaczęłam się wyrywać z wygodnych objęć Janka i wstałam patrząc na jego zdziwioną minę.-Wstawaj, to Anka.-zauważyłam od razu, że teraz też rozumie o co chodzi. Nie wiem jak można przez chłopaka, który w ogóle na Ciebie nie reagował tak mocno pobić własną siostrę. Naprawdę trzeba to jak najszybciej zgłosić.
    Szybko ruszyliśmy do pani, która siedziała za ladą i wcześniej nas wypytywała o okoliczności wypadku. Wtedy powiedzieliśmy, że sprawca jest nie znany, ale teraz wiemy to na sto procent.
-Proszę pani, my jesteśmy od Michaliny Gwidosz, już wiemy kto ją tak pobił.-zaczęła się we mnie rodzić wściekłość, nienawidzę teraz Anki. Pamiętam, że jak byłyśmy małe to była z niej taka fajna dziewczyna, a teraz?
-Proszę panią, nie możemy nic zrobić jeśli nie da pani dowodów.
    Zaczęłam jej wymieniać, najbardziej zdziwił, a za razem rozśmieszył ją fragment kiedy opowiadałam o minionym wieczorze. Zadzwoniła w końcu na policję, a my poszliśmy znów usiąść na podłogę. Na początku kipiałam złością z powodu Anki, ale potem wrócił do mnie smutek. Chlipałam, lecz zaraz zaczęłam ryczeć jak piła maszynowa. Janek znowu mnie objął. Chyba powoli zasypiałam, sama nie wiem. Nie lubię przebywać w szpitalach, jak byłam mała ciągle coś robiłam nie tak. Wylałam sobie wrzącą kawę na twarz, bo chciałam ze stołu mamie podać, a stół był większy ode mnie. Wypiłam Altacet czy inne badziewie na rany, bo myślałam, że to sok jabłkowy. Złamałam rękę na poprawinach. Do dzisiaj pamiętam twarz siostry zakonnej w drugiej klasie podstawówki, kiedy w środku lekcji przychodzę z gipsem i uśmiechem na twarzy. Mimo bólu, cotygodniowego chodzenia do lekarza lubiłam mój gips. Ludzie mnie lepiej traktowali, chodziłam za rękę z panią, a wtedy to było wyróżnienie.

Perspektywa Janka.

    Siedzieliśmy razem na podłodze i czekaliśmy na wiadomość od lekarzy. Klaudia powoli zasypiała, a ja nie chciałem jej przeszkadzać. Oby dwoje wiedzieliśmy, że Michasi nie stanie się nic poważnego, ale chcieliśmy tu być podczas jej przebudzenia.
    Siedzieliśmy razem już jakiś czas, a w pewnym momencie usłyszeliśmy krzyki. Nie wstaliśmy, bo zrozumieliśmy, że to Anka. Policja przyprowadziła ją do nas, by pokazać co zrobiła z własną siostrą. Trzymali ją obok szyby, a ta patrzyła jak starają się przywrócić do normalnego stanu Michalinę. Nawet nie było jej przykro, patrzyła na nią i na nas z satysfakcją.
-Zadowolona? Teraz będę możliwe, że nawet półtora roku w więzieniu za mocne pobicie z nożem! Wariatka! Janek, Tobie wybaczam, bo jesteś diabelsko seksowny.-oblizała swoje usta, a mnie ogarnęło obrzydzenie. Ona jeszcze myśli, że ja JEJ wybaczę? Nie wierzę...
    Po chwili zabrali ją za kratki by czekała do rozprawy. Dobrze jej tak, w przeciwieństwie do Klaudii, ja jej nigdy nie wybaczę. Boję się, że Anka namówi Klaudyś, że niby się zmieniła. Jest trochę naiwna i mam nadzieję, że wytłumaczę jej, że nie można wszystkim ufać. Jednocześnie jeśli by nie ufała wszystkim prawdopodobnie nie leżała by teraz w moich ramionach, a ja bym pewnie nie poznał Michasi. Są jakieś plusy.
    Klaudia zasnęła i leżymy razem na podłodze. Nikt tędy nie przechodzi, więc nie przeszkadzało nam, że torujemy drogę. Sam powoli zasypiałem. Położyłem głowę na jej ramieniu i zamknąłem oczy. Było mi tak przyjemnie, ale przecież obydwoje jesteśmy zajęci. Tłumaczyłem sobie, że to po przyjacielsku. Kocham Michalinę, a Klaudia to moja kumpela. Kuple i kumpele są od tego by im się zwierzać, mam do niej zaufanie, a ona do mnie. Każdy potrzebuje takiego człowieka.
-Kurwo, co ty robisz?!-usłyszałem nagle znikąd głos Szymona. W jego głosie słyszałem przedawkowaną wściekłość.
-Stary, to nie tak jak myślisz.-w tym momencie dostałem nieźle w twarz...

-----

W końcu. Piszę ten rozdział około 4 godziny, w dodatku jestem strasznie głodna. Zaraz wezmę się za pisanie kolejnego rozdziału i mam nadzieję, że dzisiaj wstawię. Notatka krótka, bo serio muszę coś zjeść.
ASK!
Zapraszam do komentowania!

Andżelika, autorka.

Komentarze

  1. No więc tak Andżeliko ! Pisz szybko bo chce czytać bo yo supi :xD Mam nadzieje że dziś wstawisz kolejny pozdrawiam Nikola z konfy

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu megaaa a ta koncowka najlepsza chce nextt!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki supi dupi rozdział xD Dawaj szybko następny!!

    http://shrek-fanfiction-jdabrowsky.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział. Czekam na nexta. ^=^

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 6.

Prolog.

Rozdział 12.