Rozdział 9.


Czytasz, komentujesz.
(jest opcja pisania anonimowego komentarza)

"Zaczęliśmy zdejmować z siebie ubrania. Widziałam ją już kilka razy nago, ale teraz mnie to kręci. Zmieniłyśmy pozę, tym razem to ja siedzę na Michasi. Czuję, że wreszcie robię coś co naprawdę chcę. Rozpięłam jej stanik i zaczęłam całować od szyi w dół. Słyszałam jej cichutki pomruk zadowolenia, więc robiłam wszystko bardziej natarczywiej. W końcu przeszedł mi dziwny pomysł przez myśl. Przestałam całować Michalinkę, wyprostowałam się i spojrzałam jej głęboko w oczy. Spojrzała na mnie jakby z zawiedzeniem, że to koniec. Nagle złapałam ją za jej nabrzmiałe piersi i zaczęłam robić malinkę. Nie rozumiem od kiedy tak pociąga mnie moja najlepsza przyjaciółka."

    Zaczęła mnie ciągnąć za włosy, aż usłyszałam piosenkę.

They say no way,
I say I rule the world.
Ain't afraid of the walls, I'm a break'em down.
They stay the same,
While, I'm feeling high as a bird.
Ain't afraid of the ground, I'm a stand up.
I say yeah, yeah, yeah.
They say no, no, no.
They say slow, slow, slow.
I say go, go, go.

    Wszystko zaczęło się rozmazywać, nie wiedziałam o co chodzi, aż nagle zorientowałam się, że to był tylko sen. Nawet się cieszę, że to wszystko się nie zdarzyło, tylko nie wiem czemu mi się śniło, że jesteśmy less... Właśnie do mnie dzwoni, to mój dzwonek mnie obudził.
-Cześć Klaudyś, przyjdziesz dzisiaj do mnie?
-No jasne, ale daj mi czas na ogarnięcie się, ok?
-Spoczko, weź ze sobą Szymka.-po tym zdaniu od razu się rozłączyła. Jej głos był taki radosny, mogłam wręcz odczuć jej uśmiech przez słuchawkę.
    Godzinę później przyjechałam po Szymona, widać, że wiedział o wszystkim, bo był ubrany i zniecierpliwiony. Wiem, że długo się szykuję, ale muszę się umalować, wykąpać i w ogóle... Kobieta potrzebuje naprawdę dużo czasu by wyglądać tak jak chcą chłopcy. Nie mam zamiaru iść na miasto bez makijażu lub umytych włosów.
-Czemu tak długo cię nie było? Czekałem godzinę.-miał nieco złą minę, ale po czasie zorientował się, że ja przecież wszystko robię długo.-No dobra, jedziemy kotek.
    Jechaliśmy kolejne trzydzieści minut. Czuję się niezręcznie przez to, że z mojego powodu wszystko dzieje się wolniej i mamy mało czasu podczas dnia. Nie robię tego specjalnie, mam to chyba po siostrze lub mamie. Moja mama jak gdzieś wychodzimy to mnie pospiesza, a ja potem czekam aż ona wyprostuje włosy, dokończy makijaż, założy buty, sprawdzi czy wygląda dobrze. Niech się Szymek cieszy, że nie jestem w stu procentach jak mama.
-Co taka dziwna jesteś? Nie cieszysz się, że tu jesteśmy?-właśnie w tym momencie dojechaliśmy na Parkitkę. Bardzo się cieszyłam, że spotkam się z Michalinką, ale czuję się źle z tym, że w moim śnie zdradziłam Szymona, stałam się less i rozwaliłam związek Janka. Jak ja teraz mam siedzieć w ich obecności i nie pokazując po sobie, że czuję się dziwnie w ich otoczeniu.
-Wszystko jest dobrze, brzuch mnie po prostu trochę boli.-skłamałam, ale co miałam powiedzieć? Nie może się dowiedzieć prawdy, weźmie mnie za wariatkę, Michasia i Janek też. Znowu zostanę sama... Wolę o tym nie mówić.
    Ruszyliśmy w stronę sali. Widziałam już Janka, bo jak jechaliśmy to go powiadomiliśmy. Czekał na nas widać, że pełen wigoru. Wszyscy uwielbiamy Michalinę, jej się nie da nie lubić. Nawet Janek na tamtej imprezie w chwilę się uzależnił od niej. Jest moim oczkiem w głowie.
-Cześć! Michalina śpi?-podeszłam, przytuliłam go na przywitanie, ale od razu zobaczyłam niezadowolenie Szymona. Kiedy on zrozumie, że Jasiek to mój przyjaciel, bardzo dobry przyjaciel. Jak go poznałam to nie byłam z Szymonem, a pocałowałam go i Maćka w policzek. Chłopcy są strasznie zazdrośni, ale nie powiem, że  dziewczyny nie.
-Nie śpi, chodźcie.-weszliśmy do sali, a tam leżąca Michasia. Wyglądało to strasznie. Zawsze uśmiechnięta, a tutaj leży w sterylnej sali ubrana w długą, wymiętej koszulce. To miejsce kompletnie do niej nie pasuje, pełna życia dziewczyna, która nagle leży i prawie w ogóle się nie rusza.
-No siemka zakochańce! Siadajcie.-pokazała głową na krzesła i łóżko, ja usiadłam przy niej, a chłopcy na krzesłach.-Jak dzień minął? Wiedziałam, że będziecie tak późno, bo ta lala zawsze się tak długo szykuje, a w dodatku słyszałam, że dopiero wstała.-wszyscy spojrzeli na mnie. Nie trzeba było dużo czekać na wybuch śmiechu. Śmiałam się z siebie, bo wiem, że potrafię skrócić dzień.
    Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Nie interesowało nas to, że za ścianą jest mrowisko lekarzy, żyliśmy chwilą. Opowiadaliśmy sobie kawały, czasami jakieś sekrety. Nie wiedziałam, że Jasiek gra na ukulele, w dodatku na spotkaniach z fanami czasami coś pośpiewa. Nawet mu to wychodzi, ale czasami brzmi bardziej jak kuna w agreście. Szymon podkochiwał się we mnie od całkiem dawna, ale nie potrafił się przyznać. Był strasznie zazdrosny o moje zauroczenia, które tak naprawdę były tylko plotkami. Nie rozumiem tych lasek co siedzą w miniówach w szkole i gapią się na chłopców jak lew na gazelę. Jak dla mnie to jest chore, ale są chłopcy, których to kręci, serio.
-Nie wiem jak wy, ale ja bym coś zjadła lub coś wypiła.-nagle w środku rozmowy rzuciła Michalina.
-To my pójdziemy coś kupić, a Klaudia dotrzyma Ci towarzystwa, ok?
-Jasne! Wolę siedzieć z nią niż sama podczas gdy wy byście się śmiali na słoneczku.-puściła oko do Janka, potem on do niej i wyszli. Siedziałyśmy chwilę w ciszy.-Dobra, chłopców nie ma.
-To dobrze czy źle? Przecież lubisz Szymona, a z Jasiem chodzisz.
-Uwielbiam ich, oczywiście mniej niż Ciebie, ale opowiadaj.
-O czym mam opowiadać?-zaczęłam się denerwować. Też miała ten sen co ja? Może to nie był sen... Powoli gubię się w tym wszystkim.
-Znam cię od wielu lat, potrafię cię rozszyfrować czy tego chcesz, czy nie.-jednak to był sen i go nie miała. Nawet dobrze, będę mogła jakoś z tego wybrnąć. Znamy się naprawdę długo, ale czasem lepiej by było gdyby nie wiedziała o mnie tak wielu rzeczy.
-Jest tak, Szymon mi się tak jakby znudził, a w dodatku brzuch mnie straszliwie boli. Nic ważnego, poradzę sobie.
-Kobieto, teraz mów serio.
    Przez parę minut siedziałyśmy w bezruchu, w ciszy. Wahałam się czy jej powiedzieć prawdę czy nie. W końcu zdecydowałam się, że powinna wiedzieć. Wie o mnie wszystko po za tą jedną rzeczą, jest moją najlepszą przyjaciółką i należy się jej wiadomość. Opowiedziałam jej wszystko, ze szczegółami. Widziałam, że czasami pojawiał się uśmiech z powodu rozbawienia, czasami zdziwienie. Znowu zapadła ta przeraźliwa cisza. Przerażała mnie i to tak serio. Doczekałam się jednak zbawienia, przyszli chłopcy. Kupili nam po dwa croissanty i czekoladowe shake'i. Od razu zauważyli, że coś nie tak.

-----

Prawie i bym zdążyła dodać to w piątek!
Przyznam się, jest 20 minut po północy, więc jest sobota.
Byłam w Olsztynie, a potem u cioci, więc był problemik.
Moja siostra (Klaudia) dostała pracę!
Zapraszam do komentowania.
Askacz!
Dobranoc, lecę spać.

Andżelika, autorka.

Komentarze

  1. Dobrze, że to był sen. Supeer rozdział i czekam na nexta ^=^

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi jak kuna w agreście? WTF?! Kobieto! Te emocje w tym rozdziale soęgają Zenitu xd a tak ser!d superr! Cały blog z resztą też :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie! "kuna w agreście" to tak jakby powiedzenie wymyślone przez moją bardzo dobrą przyjaciółkę. :3 Bardzo się cieszę, że Ci się podoba i mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 6.

Prolog.

Rozdział 12.