Rozdział 11.


Czytasz, komentujesz.
(jest opcja pisania anonimowego komentarza)

CZYTELNICY!
Nie wszyscy czytają moją dolną notatkę, nie wspominając o "Potwierdzone info", którego 90% osób nie czyta. Chciałabym was poinformować, że wyświetlenia gwałtownie spadają, patrzcie:
Jak to piszę to mam dzisiaj 25 wyświetleń, a spójrzcie, że miewałam powyżej 200/100.
Przyznam, że miałam poślizgi czasowe, ale każdy pisarz takie ma. J. R. R. Tolkien (autor np. Hobbita i Władcy Pierścieni) pisał 30 lat Władców Pierścieni. Wracamy do rozdziału, mam nadzieję, że się to poprawi. Wysyłajcie link do bloga znajomym!

"    W końcu wsiedliśmy do samochodu. Tym razem to ja prowadziłem, Szymek wolał mieć Klaudię przy sobie na tylnych siedzeniach. Było strasznie gorąco, kierownica parzyła, tak samo pasy i inne metalowe części. Przez chwilę mieliśmy problem z odpaleniem silnika, ale nie trwało to długo. Ruszyliśmy. W oddali widziałem grupkę nastolatków. Podjeżdżałem coraz bliżej nich, aż w jednym momencie prawie potrąciłem trójkę z nich.
-Janek, prawie ich przejechałeś!
-Kurna, znowu faneczki! Jedziemy, trzymajcie się!-ruszyłem jak najszybciej, ale tak by nie przejechać kogoś z tamtej "gangsty"."

-Janek, o co tu chodzi? Prawie przejechałeś jakiś trzynastolatków!-widać było, że się zdenerwowała. Taki widok nie jest codzienny, ja się powoli przyzwyczajam.
-To nie moja wina, faneczki mi pod samochód skoczyły. Nie wiem co one myślały, że jak skoczą mi pod koła to im autograf dam czy zdjęcie? Jedyne co mogłyby dostać to płacz rodziców na ich pogrzebie. Jak one mnie zauważyły?-stałem na czerwonym świetle i walczyłem z myślami. Byłem "zamaskowany", zauważyły mnie spod okularów, w samochodzie? Mogło się to skończyć wypadkiem przecież. Czasami ludzie naprawdę nie myślą.
    Dojechaliśmy bez niespodzianek. Staliśmy długo w kolejce, podobno gdy jest ciepło jest to pierdyliard osób. Po wejściu mogłem zauważyć liczne zjeżdżalnie, muchomorki, budki, zajęte miejsca na trawie, prysznice i inne atrakcje. Jest tu naprawdę super, gdybym był tu na stałe i byłoby ciepło to chyba przychodziłbym tu codziennie.
-Tam widzę miejsce!-krzyknęła Klaudia i zaczęła wszystkich potrącać i odpychać podczas biegu. Zaprowadziła nas pod chyba jedyne drzewo tutaj, rozłożyliśmy nasze ręczniki i zaczęliśmy się rozbierać.

Perspektywa Klaudii.

    Rozłożyliśmy już nasze ręczniki. Ja miałam prosty, w kolorach jesieni ręcznik. Chłopcy oczywiście musieli być oryginalni. Szymek miał ręcznik w pieniądze, typowy hajs. Jankowi kompletnie odwaliło, zabrał mi z domu ręcznik z moich lat przedszkolnych. Pięknie wyglądał z różowym ręcznikiem z Barbie. Miał jeszcze jeden, tym razem swój, ale i tak był... Jak to ująć... Homosiowy? Pedalski? Nie da się tego uznać inaczej. Przynajmniej jego strój kąpielowy nie był gejowski. Główną rolę grał kolor błękitny, na drugim planie grały inne odcienie niebieskiego. Prawie identyczny strój miał Szymon tylko, że u niego królował zielony. Wyglądali jak bracia, pieprzyki i ten strój... Naprawdę jak bracia.
-Klaudia, widziałaś kiedyś świat z lotu ptaka?-zdziwiło mnie jego pytanie. Nie wiedziałam czy do końca je zrozumiałam, więc nic nie odpowiadałam.-No to teraz zobaczysz.-gdybym miała lepszą głowę to bym od razu zrozumiała. Chłopcy spojrzeli na siebie i chwilę później złapali mnie za nogi i ręce i rzucili do wody. Spadłam na jakiegoś pana, który zrobił niezłą awanturkę, ale na szczęście nie zgłosił tego nikomu.
    Pływaliśmy razem prawie cały czas. Czasami wracałam by sprawdzić czy ktoś do mnie dzwonił, a czasami chłopcy szli do toalety. Bardzo fajnie spędzamy czas. Uwielbiam patrzeć jak starają się zjechać z rury na brzuchu głową w dół. Zjeżdżają, a pod koniec walą się w głowę o podpórkę. Widok bezcenny, na serio. Powoli zaczęła maleć ilość osób, a nam było jeszcze bardziej gorąco. Przechodząc przez piasek na placu zabaw by dojść do naszych ręczników czułam się jakbym chodziła po palących się węgielkach. Zabraliśmy wszystko i ruszyliśmy do wyjścia. Po drodze Jankowi wpadł do głowy pomysł zjedzenia jeszcze frytek. Ja byłam za, lubię frytki. Szymek był przeciwny, ale w końcu poszliśmy do tej budki. Zamówiliśmy po 20 dag frytek. Poprosiłam jeszcze o vegetę, bo jak byłam mała to poszłam do budki obok mojego bloku i pani poleciła mi frytki z vegetą. Od tamtego momentu jem w budkach tylko takie. Janek się trochę zdziwił, ale potem mu zasmakowały.
-Czy tylko moje frytki są przesolone? Tego się jeść nie da!-od razu Szymon zaczął marudzić. Spróbowałam jego porcji i trzeba przyznać, że były przesolone, ale nie aż tak by krzyczeć na całe miasto.
-Normalnie słone jak żbik w cytrynach.-parsknęłam by zrozumiał, że przesadza. Jednak jemu czasami nie da się nic wytłumaczyć. Straszne, naprawdę.
-Bardzo śmieszne, jak jesteś taka mądra to sama to zjedz!-zaczął mówić coraz głośniej, był on wygodnicki, ale nie wiedziałam, że aż tak. Powoli zaczynałam się go bać.
-Boże, przecież to tylko ziemniaki. Nie bądź taki rozwydrzony, straszysz tylko ludzi wokół. To się da zjeść, wiesz o tym, ja też.-zaczynał mnie wnerwiać. Kilka razy robił takie akcje, ale Marek lub inni zawsze go uspokajali, ja tak nie potrafię i żałuję.
-Dobra, bo robią się emocje jak na zbieraniu porzeczek. Szymek, stary, nie widzisz, że własna dziewczyna się Ciebie boi? To tylko jedzenie, nic Ci nie zaszkodzi. Przecież rzeczy z budek, bez urazy, nigdy nie są idealne. Widać, że życia nie znasz.-miło, że Janek stanął w mojej obronie. Szymek darł się głośniej i głośniej, bałam się już na poważnie. W końcu rzucił w nas tymi frytkami, a ja doznałam kompletnego szoku. Wbiegłam w ramiona Janka i się w niego wtuliłam. Płakałam jak mały bobas, a Szymon dostał szału.
-Teraz lecisz go obmacywać, co?! Jemu zależy tylko na tym, by cię przeleciał, nic więcej! Fajnie, że zamiast mnie rżnąć każdej nocy to teraz wtulasz się w jego ramiona na moich oczach! Wal się dziwko, nie chcę cię znać.-w tej chwili zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Zamachnął się na mnie, ale zostałam obroniona. Jacyś goście pomagali uspokoić Szymka, ale nie łatwo im szło. W końcu go zabrali, a ja pojechałam do Jasia. Tak, Jasia. Teraz wiem, że jest moim prawdziwym kumplem, lub nawet przyjacielem. Obronił mnie gdy tego potrzebowałam. Pojechaliśmy do niego chwilę potem. Od razu ruszyłam w stronę kanapy, skoczyłam na nią i znowu zaczęłam płakać. Podniósł mnie bez mojej zgody i położył na łóżku w jego sypialni.
-Zostaniesz u mnie, będę spać na kanapie, a ty tutaj. Nie przejmuj się Szymonem. To frajer, ale kocha cię na zabój. W końcu to wszystko przemyśli, ale to Twoja sprawa czy mu wybaczysz czy nie. Pamiętaj, jak coś to dzwoń do mnie lub Michaliny. Zawsze Ci pomożemy. Zaraz Ci przyniosę ręczniki, koszulkę, czystą bieliznę Michasi i szczotkę. Wieczorem pogadamy.-fajnie, że mam moją dwójkę ukochanych osób obok. Muszę poważnie pomyśleć, czy Szymuś...Szymon zasługuje na drugą szansę...

-----

NIE JESTEM HOMOFOBEM!
Czołem, palcem czy czym wolicie.
Rozdział jest.
01:24 (godzina)
Piszę go od paru dni.
Od trzech chyba.
Liczę na komentarze, nowe wyświetlenia i polecanie mojego bloga swoim znajomym!
Askacz!
No to cześć, widzimy się w niedzielę (teoretycznie dzisiaj), poniedziałek lub piątek.
OD WTORKU DO CZWARTKU JESTEM NA WYCIECZCE. <3

Andżelika, autorka.

Komentarze

  1. Supi dupi rozdział ! A Szymon to taki agresor że aż strach się bać... normalnie jakby coś brał !

    OdpowiedzUsuń
  2. A może szymek ma nerwicę? Albo cos w tym stylu? Powinni mu pomóc. A czy powinna dać mu drugą szansę... Nie wiem. Jeśli robił już wcześniej takie akcje to powinni o tym ze sobą pogadać tak poważnie i zastanowić się co dalej. A Michalinie nie przeszkadza, że u jej chłopaka śpi inna dziewczyna? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadziejko, Michalino Gwidosz, przecież to jej najlepsza przyjaciółka od kilku lat, wie, że jej nie zdradzi. ;-;

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Hahahahha XDDD prawdziwa kobieta, która widzi nowe buty 8)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 6.

Prolog.

Rozdział 12.